Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi MisterDry z miasteczka Częstochowa. Mam przejechane 38876.53 kilometrów w tym 99.00 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 17.63 km/h i się wcale nie chwalę.
Suma podjazdów to 54418 metrów.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy MisterDry.bikestats.pl

Archiwum bloga

  • DST 21.30km
  • Czas 01:20
  • VAVG 15.98km/h
  • Sprzęt Kushinada
  • Aktywność Jazda na rowerze

Takie tam

Niedziela, 16 sierpnia 2015 · dodano: 19.08.2015 | Komentarze 0

Z Agą na cmentarz w Rędzinach.




  • DST 92.80km
  • Czas 04:14
  • VAVG 21.92km/h
  • VMAX 44.80km/h
  • Sprzęt Kushinada
  • Aktywność Jazda na rowerze

Wstęgą szos

Sobota, 15 sierpnia 2015 · dodano: 15.08.2015 | Komentarze 0

Ze Skowronkami, Adim, Parkerem i Siwuchem. Okrężną drogą na cmentarz na Wapienniku.




  • DST 101.13km
  • Czas 04:16
  • VAVG 23.70km/h
  • VMAX 70.00km/h
  • Sprzęt Kushinada
  • Aktywność Jazda na rowerze

Wstęgą szos

Wtorek, 11 sierpnia 2015 · dodano: 13.08.2015 | Komentarze 0

Z Adiim i Rafałem Skowronkiem. Przez ten gorąc kręcenie bardzo ociężałe. Dopiero w drodze powrotnej jak chmury burzowe szły od Czewki zrobiło się lepiej.




  • DST 58.20km
  • Czas 03:16
  • VAVG 17.82km/h
  • VMAX 40.70km/h
  • Sprzęt Kushinada
  • Aktywność Jazda na rowerze

Takie tam

Poniedziałek, 10 sierpnia 2015 · dodano: 13.08.2015 | Komentarze 0

Z Agą. Miało być 100% szosą ale jakoś nie wyszło, bo asfalt zaś się skończył. W pewnym momencie skończyła się w ogóle jakakolwiek droga i trza było na drugą stronę przedostać się po dnie koryta rzeki. A konkretnie po dnie jednej z odnóg.







  • DST 110.30km
  • Czas 04:35
  • VAVG 24.07km/h
  • VMAX 59.30km/h
  • Sprzęt Kushinada
  • Aktywność Jazda na rowerze

Wstęgą szos

Czwartek, 6 sierpnia 2015 · dodano: 06.08.2015 | Komentarze 0

Ciepłooo... Takie kręcenie bez celu, bez planu. Nie za szybko by się nie przegrzać ale i tak gdzieś koło Kotowic krew zgęstniała.





  • DST 92.60km
  • Czas 04:10
  • VAVG 22.22km/h
  • VMAX 68.80km/h
  • Sprzęt Kushinada
  • Aktywność Jazda na rowerze

Tór De Poloń

Poniedziałek, 3 sierpnia 2015 · dodano: 04.08.2015 | Komentarze 2

Po raz kolejny TdP zawitał do Czewki. I w nadziei na bidony parę osób ruszyło za nimi. Ja też.
Tylko, że kondychy nie mam jak oni. Chłopaki jechali na lajcie a ja miałem język w zębatkach. Na Rakowie dałem sobie spokój. Spotkany tam Przemo powiedział, że Aga i Kaśka czekają na peleton po Czatachową bo tam pewnie dopiero polecą pierwsze bidony. No to jazda przez Biskupice. Po kilku próbach udało mi się w końcu do nich dodzwonić. Z dziołchami umówiłem się w Żarkach na rynku. One już miały swoje trofea. A zdobyły je zdejmując koszulki :). Chłopaki z peletonu zamiast cisnąć pod górkę zwolnili podziwiając widoki i bidony się posypały. Ci z wozów technicznych też byli zadowoleni. I jak to Aga podsumowała "cycki może małe ale swoje zrobiły" :D. Dostałem od nich bidonik CCC. Pomarańczowy, więc będzie pasował do górala. Z Żarek jeszcze do Myszkowa w nadziei, że coś w rowie leży a potem na zad.




  • DST 35.60km
  • Czas 02:08
  • VAVG 16.69km/h
  • VMAX 47.40km/h
  • Sprzęt Kushinada
  • Aktywność Jazda na rowerze

Takie tam

Środa, 29 lipca 2015 · dodano: 29.07.2015 | Komentarze 0

Z Agą.




  • DST 342.00km
  • Czas 13:52
  • VAVG 24.66km/h
  • VMAX 54.40km/h
  • Sprzęt Kushinada
  • Aktywność Jazda na rowerze

Mini Orbita

Sobota, 25 lipca 2015 · dodano: 27.07.2015 | Komentarze 4




Jak rodziła się MiO i wszystkie sprawy związane z tą "wycieczką" są w tym temacie.

Jakoś tak się złożyło, że mimo i w tym roku praca nie przeszkadzała to jednak inne okoliczności nie pozwalały jeździć tyle ile bym chciał. Wobec takiej sytuacji całość już na wstępie odrzuciłem i za cel postawiłem sobie 300+. I udało się. Dystans całkowity wyniósł 342 km a od Kamyka (bo Krzara ustalił, że od tegoż miejsca będą liczone keaemy z Orbity) 330 km. Najpierw zbiórka pod Altaną Żywiec i wspólna jazda do Folwarku Kamyk gdzie mamy genialnie zorganizowany pit-stop i przechowalnie bagaży. Gospodarze uraczyli nas smacznymi posiłkami, szczególnie przypadło mi do gustu ciasto i kompot.



Wiśta wiooo...
Z Folwarku ruszamy piątkami. Ci z najlepszymi życiówkami na końcu, więc z numerem 4 ruszam w ostatniej grupie. Krzara prosi abyśmy poczekali na niego, ale kolesie jadą na pińcet i w efekcie sporą część okrążenia jedziemy we dwoje. Początkowo towarzyszył na Damzac, ale że rano zrobił półmaraton i jechał na góralu odpadł przed Małusami.


Podjazd od Mstowa pod Małusy - fotografia autorstwa Marka Pogórskiego

Później w Konopiskach "zgraliśmy się" z Parkerem i jeszcze jednym szoszonem a koło Wręczycy zostajemy "wchłonięci" przez kolejną ekipę. Pierwsze kółko penkło.

Na drugie zabieram się ze Skowronkami i Siwuchem. Do składu postanowili dołączyć jeszcze Adii, Parker oraz KIT. Wszystko było fajnie tylko gdzieś za Olsztynem padły mi baterie. Na dodatek niedługo potem rozpadał się deszcz. Już chciałem się wycofać w Poraju ale na szczęście nie było pociągu. Dobrze też, że przestało padać jeszcze po tej stronie DK1.  Resztę pętli spędziłem wlokąc się w ogonie.

Trzecie kółko zaczęliśmy po pierwszych kurach. Jedziemy w składzie Adii, Skowronki, Parker, Siwuch, Kit, Krzara, KIT i jeszcze jeden szoszon, którego ksywki nie pomnę. Kółeczko szło lodzio miodzio. KIT pożegnał na we Mstowie a przed przejazdem w Poraju Siwuch, który został w trochę w tyle przebił dętkę. Poczekaliśmy na niego na pobliskiej stacji. Tu jednak Krzara i szoszon ruszyli wcześniej a my w okrojonym składzie z kwadrans później. We Wręczycy natknęliśmy się Mirka Zyskę z JuraBiku i wspomagani przez świeże siły dokręciliśmy do Kamyka.

Zjazd. Dla mnie był to koniec. Jeszcze w dodatku bebechy zaczęły dawać o sobie znać. Ale mimo wszystko wyruszyłem na czwarte by potowarzyszyć Skowronkom, Siwuchowi i Mirkowi oraz by dobitniej zaznaczyć + do swoich 300-tu. Dotarłem z nimi do DK1 i tu pożegnawszy towarzystwo odbiłem do domu. Trafiło mi się trochę przełaju i niesamowity wmordełind. Brzuch już nie dokuczał - to było coś gorszego bo mogłem tylko płytko oddychać a kijowy asfalt nie pomagał. Jakoś przemogłem chęć by zadzwonić po transport i dowlokłem się domu. W końcu nie od dziś wiadomo, że ból przeminie - chwała pozostanie.

Ujechałem się konkretnie. Pierwsze kółko zrobiłem tak jak to opracował Krzara, kolejne dwa były dopuszczonym przez Krzyśka wariantem Skowronków.
Na koniec muzyczka, która mi co jakiś czas towarzyszyła podczas jazdy. Kawał niezłej elektroniki.




  • DST 107.00km
  • Czas 04:32
  • VAVG 23.60km/h
  • VMAX 66.70km/h
  • Sprzęt Kushinada
  • Aktywność Jazda na rowerze

Wstęgą szos

Niedziela, 19 lipca 2015 · dodano: 21.07.2015 | Komentarze 0

Ze Skowronkami i Marcinem. Duchota na początku straszna, chmury na niebie zwiastowały deszcz ale z upływem kilometrów słoneczko wyjrzało nad nami. I tak w sumie przez całą drogę bo dopiero w Kusiętach złapał nas deszcz. Spędziliśmy ten czas na przystanku wraz z owczarkiem niemieckim, który zwiał z pobliskiej posesji. Dobrze, że właściciel się pojawił bo już zamierzaliśmy poruszyć niebo i ziemię by ratować zwierza.

I zaś coś się wykrzaczyło. Mam nadzieję, że to kwestia apki.




  • DST 132.49km
  • Czas 06:52
  • VAVG 19.29km/h
  • Sprzęt Bydle
  • Aktywność Jazda na rowerze
Uczestnicy

Pogoria z kociętami w tle

Niedziela, 12 lipca 2015 · dodano: 18.07.2015 | Komentarze 1

Przemo rzucił hasło by pojechać na Pogorię na grilla i takie tam. No to się zabrałem. Pojechały jeszcze dwie Agi, dwóch Jacków, Maciek i Mariusz ze swoim ze swoim ukulele.

Droga miała być w większości w terenie jednak wyszło inaczej. Ale za to po drodze w Pińczycach załapaliśmy się na wyścig szoszonów.
Trochę dalej podziwialiśmy strasznie wielką dziurę...

... a już całkiem sporo dalej zrobiliśmy zaopatrzenie.

Bo telefon to się wozi w tylnej kieszonce...

Za to na miejscu...





W drogę powrotną towarzystwo postanowiło zabrać się wesołym pociągiem, a ja jako że byłem od samego początku  więcej niż nastawiony na powrót na dwóch kołach to wróciłem po śladzie aż dotarłem do znanych sobie terenów. Będąc już całkiem blisko Czewy znalazłem trzy porzucone kocięta. Na moje oko miały z 5-6 tygodni. Serce się kroiło więc ile sił w nogach do chałupy po auto by zabrać maluchy. Kicki od razu wylądowały w schronisku. Po kontakcie z Darią wiem, że było z nimi krucho i jeden niestety zdechł. Jeśli pozostałe będą żyć to pójdą do adopcji.