Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi MisterDry z miasteczka Częstochowa. Mam przejechane 38701.94 kilometrów w tym 99.00 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 17.62 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy MisterDry.bikestats.pl

Archiwum bloga

  • DST 56.00km
  • Czas 04:15
  • VAVG 13.18km/h
  • Aktywność Jazda na rowerze

Beskid Mały

Sobota, 17 września 2011 · dodano: 19.09.2011 | Komentarze 7

Kiedyś nie cierpiałem gór. Z rowerem też byłem na bakier. Najpierw pokochałem góry, ale te skaliste tatrzańskie gronie, Beskidy wydawały mi się takimi skromnymi wypierdkami, na które szkoda czasu. Minęły kolejne lata i zachorowałem na cyklozę. A teraz przewrotny los zechciał bym w ostatni "łikend" lata jeździł po górach.
Godzina piąta, minut 30... kiedy zjawiłem się u Lukasa. Zamontowaliśmy nasze rumaki na aucie i w drogę. Pod galerią Jurajską czekają na nas Pietro1978, Przemo2, Faki i Michaill i sześć rowerów na trzech autach pomknęło na południe do Międzybrodzia Bialskiego skąd ruszyliśmy w góry.

Pierwszym etapem, najłatwiejszym zresztą była góra Żar. Muszę przyznać, że dość szybko złapałem rytm i w całkiem spokojnie pokonywałem asfaltowe kilometry. Skrzydeł dodawał mi fakt, że po trzech latach znowu jestem w górach.

Na miejscu, oprócz podziwiania widoków, w tamtejszej knajpce zorganizowaliśmy odprawę.

I zaczęło się. Już pierwsze metry w terenie uświadomiły nam, że łatwo nie będzie.

Szczególnie ja miałem się czym martwić, bo nie dość, że mam cienki opony do CX (722x30)to jeszcze wielgachną crossową ramę. W takich warunkach 21,5 cala stanowi realne zagrożenie dla klejnotów :).

Z wycieczki rowerowej zrobiła się pieszo-rowerowa. Nie martwię się tym ani nie złoszczę bo psychicznie nastawiłem się na pchanie, niesienie roweru. Nie przejmuję się też tym, że już podczas podjazdu pod pierwszą górę Kiczerę (831 m n.p.m.) zrywam łańcuch. W torebce czeka skuwacz zawsze gotowy do akcji by nieść pomoc mnie lub innemu "bajkerowi". Pietro1978 pomaga mi przy naprawie, po czym ruszamy do boju. Chłopaki czekają na górze a Przemek filmuje nasze zmagania. Widoki z Kiczery są piękne, szczególnie na zbiornik żarecki. Szkoda, że nie zrobiłem zdjęcia.
Ruszamy dalej. Granią jedzie bardzo przyjemnie, szkoda tylko, że takie krótkie odcinki.

Na jednym ze zjazdów Michaill upada raniąc się w kolano. Na szczęście to nic poważnego i już bez przygód dojeżdżamy do zajazdu gdzie Michaill ukoił swój ból lodem.
.
Kto głodny ten zjadł. Ja nastawiłem się na obiad w innym miejscu co później okazało się błędem. Niestety tak bywa kiedy człowiek nie doczyta znalezionych informacji :/. Na szczęście w plecaku miałem jeszcze co nie co.
Dalsza część szlaku okazała się trochę trudniejsza, a może to brak sił sprawił, że podjazdy stały się cięższe. Nie wiem, ale jakoś dotelepałem się do Potrójnej, gdzie wspomagamy dętką pechowego rowerzystę.

A potem w dół do "chatki pod samiuśkim szczytem".




Myślałem, że zjem coś ciepłego, a tu wielkie rozczarowanie. Kawą czy herbatą poczęstują, można też przenocować, ale że nie chcą się użerać z sanepidem i biurokracją więc na nic więcej nie można liczyć. Jak pech to pech.
Kolejną przykrą niespodzianką był kapeć złapany na zjeździe z Przełęczy na Przykrej. Ech te moje cienkie opony no ale grubszych nie wsadzę, taka rama. Przejąć się tym nie przejąłem, gdyż dwie zapasowe miałem w plecaku a do tego jeszcze łatki. Przy wymiance towarzyszył mi Lukas. Miałem też okazję przetestować moją nową dwukierunkową pompkę z nanometrem. Nabić 5 atmosfer takim maleństwem jest jednak męczące, w dodatku ten wskaźnik działa jak chce ale o tym uprzedzała mnie dziołcha w sklepie.
Reszta trochę od nas odskoczyła więc we dwoje dotarliśmy do Łamanej Skały, która ze swoimi 929m n.p.m. była najwyższym punktem naszej wycieczki.

Chłopaków dogoniliśmy na Anuli

Stąd ruszyliśmy niebieskim szlakiem. Po drodze na jednym drzewie przy odnodze szlaku był namalowany piktogram w kształcie przypominający miskę i nie wiedząc co to oznacza wysłaliśmy Przemka na zwiad.

Nie doczekaliśmy się. Kuźwa już 16-sta a mamy zaginionego w akcji. W dodatku nie możemy się dodzwonić bo brak zasięgu. Nawoływanie też nic nie dało więc ruszyłem za nim. Obiecałem , że jak dotrę do jakiegoś rozwidlenia to wrócę po nich. Jak rzekłem tak się stało. Chłopaki jednak nie mogąc się doczekać ruszyli za mną i spotkaliśmy się po drodze. Dotarłszy do rozwidlenia stwierdziliśmy, że najlepiej będzie pojechać tą lepiej wyglądającą drogą. Druga byłą zarośnięta trawą. Po drodze w paru miejscach widzieliśmy ślady opon więc była nadzieja, że to Przemek jechał. Az chce nam się go lać pompkami za ten numer...
W końcu dotarliśmy do asfaltu.

Szybkim zjazdem docieramy do cywilizacji i w pierwszym otwartym sklepie robimy przerwę by coś zjeść. Udaje nam się skontaktować z Przemkiem, który po chwili do nas dołącza. Dociera też do mnie sms od niego - "droga prowadzi do asfaltu". Rychło w czas.
Na koniec jeszcze ciepły posiłek w postaci rybki w Tresnej, do aut i do domu. Było super. Wiem, że tu wrócę, raczej nie w tym roku ale na pewno i mam nadzieję, że na góralu. Resztę Beskidów też będę sukcesywnie zdobywać, zarówno w terenie jak i na asfalcie.

Więcej zdjęć na picasie. A tu ślad gps. Namierzałem tylko do przeł. Kocierskiej bo bateria zaczęła mi padać a "wiadro z prądem" coś nie chciało działać. Resztę "dorysowałem" więc może się co nie co nie zgadzać.


Kategoria moje naj



Komentarze
k4r3l | 09:09 sobota, 1 października 2011 | linkuj hehe, no jeździło się tu i tam, ale znowu bez przesady :) jak będziecie się wybierać ponownie w te rejony po prostu daj znać ;)
MisterDry
| 08:58 sobota, 1 października 2011 | linkuj Niestety z braku czasu i tak skróciliśmy wycieczkę bo mieliśmy jeszcze zaliczyć Dusicę i wracać zielonym pieszym. Ale w przyszłym roku kto wie co i jak wyjdzie. A jeśli z ciebie taki znawca tych terenów to chętnie bym cie zgarnął po drodze i robiłbyś za przewodnika :).
k4r3l | 06:50 sobota, 1 października 2011 | linkuj tak sobie teraz myślę, że mogliście śmiało wbić się za łamaną skałą na zielony w kierunku ścieszków gronia (łysiny) - tam to dopiero można fajnie pojeździć :)
krzara
| 20:29 piątek, 30 września 2011 | linkuj Czemu mnie tam z Wami nie było!
Świetna relacja i zdjęcia.
Rower mniej świetny. To nie TO.
Abovo
| 19:44 poniedziałek, 19 września 2011 | linkuj Jakie widoki!!! Wow! Ja też chce w góry!!! Gratuluje wycieczki :-D
MisterDry
| 12:22 poniedziałek, 19 września 2011 | linkuj Oj było warto. Nawet gdybym musiał całą drogę pchać rower, tak mi się chciało w góry :D. Mój jeden kapeć to nic. Ten rowerzysta na Potrójnej miał większego pecha bo 2 dętki uszkodził przy wentylu :(
k4r3l
| 10:32 poniedziałek, 19 września 2011 | linkuj trochę było błądzenia i przygód, ale warto było jak widzę :) z rowerem to się szarpnąłeś, ale całe szczęście, że bez większych przykrości - jeden kapeć to nie tragedia :) najważniejsze, że się nie zraziłeś :)
Komentuj

Imię: Zaloguj się · Zarejestruj się!

Wpisz cztery pierwsze znaki ze słowa yznie
Można używać znaczników: [b][/b] i [url=][/url]